czwartek, 3 maja 2018

Nałogi, czyli problem współczesnego świata

Na pewno każdy z nas zna osobę, która pali, pije lub bierze narkotyki. Ludziom w młodym wieku wydaje się, że jest to fajne. Oczywiście taka młodzież nie stanowi większości. Jednak zbyt mało z nas rozumie prawdziwe zagrożenia wynikające z tego. Jednak alkohol, papierosy, czy kokaina, kodeina lub marihuana to nie jedyne używki stosowane przez ludzi. Do takowych należą też choćby kawa i czekolada.
Niestety plaga używek rozprzestrzenia się po świecie i nawet jeśli problem nie jest nagłaśniany lub nawet ukrywany, wcale nie oznacza, że go nie ma. Wręcz przeciwnie. I o ile okazjonalne spożycie jakiegokolwiek środka uzależniającego nie jest złe, o tyle popadanie w nałogi i uzależnienia jest już sporym kłopotem zarówno dla zdrowia fizycznego, jak i psychicznego.
Zapewne większość ludzi zdaje sobie sprawę z negatywnego wpływu nikotyny, alkoholu i substancji narkotyzujących, jednak na przykład kawa wydaje im się zwyczajnym produktem, który można spożywać do woli. Niby to prawda, bo podobno śmiertelna dawka kofeiny to dopiero 60 espresso, ale duże ilości wypijanej kawy powodują nadciśnienie, rozdrażnienie i niedospanie.
Powszechnie wiadomo też, że czekolada bierze udział w procesie tworzenia endorfin, jednak jej nadmiar powoduje, że stajemy się przygnębieni, a wręcz przymuleni. Wszystko w nadmiarze szkodzi i uzależnia, a to nigdy nie jest dobre. Bycie uzależnionym od czegoś lub kogoś jest jak więzienie i nikomu tego nie życzę. W czasach nam współczesnych jednym z najpopularniejszych uzależnień jest uzależnienie od internetu/telefonu/komputera. Na szczęście jest to jedno z najmniej szkodliwych. Wpływa głównie na nasze samopoczucie. W przypadku każdego uzależnienia trzeba zgłosić się na terapię, chyba że ma się w sobie tyle samozaparcia, że jest się w stanie samemu odstawić przedmiot pożądania. Zdarza się to jednak niezwykle rzadko.
Kończąc swoją długą wypowiedź powiem tyko, że nie warto popadać w uzależnienia, bo mogą zrujnować nam życie. Zamiast tego polecam pójść gdzieś ze znajomymi, obejrzeć dobry serial albo zjeść coś dobrego.


PS. Ktoś mógłby od czasu do czasu zostawić jakiś komentarz? Obiecuję, że wracam do pisania :)

wtorek, 12 grudnia 2017

Białe kłamstwo, czyli trochę o tm, czy kłamstwo może być dobre

Każdy z nas pewnie kiedyś kłamał. Mogły to być niewinne, dziecięce kłamstewka albo kłamstwa z wyższym celem. Mam nadzieję, że wszyscy wiemy, jak bardzo źle jest kłamać. Czasem jednak pojawiają się sytuacje, że powiedzenie nieprawdy wydaje się nieuchronne. Czy kłamstwa rzeczywiście zawsze są takie złe?
Odpowiedź brzmi tak. Nawet jeżeli pomożemy lub uchronimy tym kogoś, to zacznie to nas zżerać od środka. Czasem nawet zwykłe zatajenie prawdy jest bardzo ciężkie.
Wiem, że kłamanie czasem odwleka coś lub zmienia przebieg wydarzeń, ale prawda jest taka, że nigdy nie uda nam się wszystkiego zataić. Prędzej czy później i tak wszystko ujrzy światło dzienne.
Białe kłamstwo jest kłamstwem w dobrej wierze. I faktycznie przez pewnien czas będzie ono działać. Ale z własnego doświadczenia wiem, że nie można kłamać wiecznie, bo albo się wygada, albo się pęknie.
Nawet kiedy kłamstwo wydaje się pozornie nieistotne, czyli na przykład kiedy powiemy komuś, że dobrze wygląda, podczas gdy wygląda strasznie, może bardzo zranić lub zniszczyć relacje. Tak jak mówiłam ostatnio, utrata zaufania jest bardzo przykrym i bolesnym doświadczeniem.
Innym przykładem kłamstwa jest kłamstwo w przpadku, kiedy coś nam w życiu nie idzie. Odpowiadamy, że wszystko jest okay w chwili, gdy cały nasz świat się sypie. Mówimy, że skończyliśmy z nałogiem czy samookaleczaniem, a tak naprawdę jest z tym coraz gorzej.
Takie kłamstwo niszczy nas zarówno psychicznie, jak i fizycznie. Rozumiem, że jest to trudne, ale czasem po prostu trzeba się wygadać. Nawet jeśli miałbyś to wykrzycześ na wietrze, nie możesz skrywać tego wszystkiego w sobie. Z własnego przykładu wiem, że dobrze jest pisać pamiętnik i szczerze bardzo polecam tę formę.
Także podsumowując to wszystko, nie warto kamać. W sensie warto, ale nie za dużo. Oczywiście nie każę ci się ze mną zgadzać. To tylko przemyślenia osoby, która często kłamała i była okłamywana :)

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Nieuważne słowa, czyli jak stracić zaufanie

Dzisiaj opowiem trochę o zaufaniu i ludzkiej nieuwadze. Ile razy w życiu zdarzyła ci się taka sytuacja, że przyjaciel, który dobrze wie o twoim problemie zacznie się z tego śmiać całkiem zapominając o twoich uczuciach? A czy kiedyś ktoś komu ufałeś i powiedziałeś o sobie wiele rzeczy, rozpowiedział to, tłumacząc, że to przez przypadek albo dla twojego dobra? Jeżeli nigdy czegoś takiego bie doświadczyłeś to jesteś szczęściarzem. Mówię poważnie. Kiedy zdradzi nas bliska osoba, to boli bardziej, niż gdy zrobi to ktoś przypadkowy.
Ostatnio starciłam zaufanie do, jak mi się wtedy wydawało, najbliższych przyjaciół. Kiedy dowiedzieli się o tym, że się tnę i próbowałam się zabić, postanowili mi pomóc. Wspierali mnie, próbowali tego na swój sposób. Wszystko byłoby dobrze, ale sprawy potoczyły się za daleko. Zaczęło się od tego, że powiedzieli mojej wychowawczyni. Ona z kolei, za ich rzekomą zgodą, powiedziała o wszystkim pani psycholog. Następnie było już tylko gorzej. Po rozmowie ze szkolnym pedagogiem wszyscy stwierdzili, że trzeba to powiedzieć moim rodzicom. Może kiedyś opowiem, dlaczego tak bardzo tego nie chciałam. Tego samego dnia moi "przyjaciele" założyli grupę, na której postanowili omówić mój problem. Tylko zrobili to bez mojej wiedzy. Na tej grupie przekazywali sobie WSZYSTKO, co mówiłam każdemu z nich. Chciałam, aby każdy znał inną część mojego problemu, ale oni pozwolili sobie sami tym zagospodarować. Nie dość, że przekazali sobie te informacje, to jeszcze zmieniali ich treść tak, że wszystko mnie oczerniało. Co gorsza najbliższa mi osoba napisała, że ją wkurzam i nie chce mieć ze mną kontaktu. Jakimś cudem udało mi się namówić kogoś, aby pokazał mi te wiadomości. Od tej chwili nie ufam już im. I nikomu.
To była krótka historia o utracie zaufania. Jak widzisz bardzo łatwo do tego doprowadzić. Wystarczy jedno nieroztropne słowo, jedno małe, niekorzystne kłamstwo, moment nieuwagi. Opowiedziałam to wszystko po to, aby uświadomić ci, jak bardzo trzeba uważać na słowa. Bo one ranią najmocniej. Na dodatek pamiętaj, że nie można decydować za ciebie o niczym. To twoje życie i twoje decyzje. Dobieraj też przyjaciół uważnie, bo jak się do kogoś przywiążesz to utrata tej osoby ciąży i boli niemiłosiernie. Ludzki umysł nie jest prosty, a na dodatek każdy z nas jest inny. Trzeba zwracać uwagę na uczucia innych, aby ich nie zranić. Pamiętaj o tym. Proszę.

niedziela, 10 grudnia 2017

Najczarniejsze ludzkie myśli, czyli jak szybko i bezboleśnie umrzeć

Każdy człowiek miewa w życiu chwile, w których odechciewa mu się żyć. Czasem myśli te są spowodowane po prostu zmęczeniem albo przykrym wydarzeniem.Coraz częściej jednak powodem utraty życia są właśnie samobójstwa. Rocznie samobójstwo popełnia ponad milion osób, a w Polsce wynikiem dziennym jest 16.
Jeżeli kiedyś rozważałeś podjęcie takiej decyzji, prawie na pewno szukałeś w internecie odpowiedzi na pytanie, jak zrobić to szybko i bezboleśnie. Niestety (a może na szczęście) na wszystkich blogach i forach pisano, że warto żyć, jesteś bardzo młody, jeszcze wiele cię w życiu czeka. Postaram się trochę rozjaśnić całą sytuację.
Śmierć nigdy nie jest łatwa, szybka ani bezbolesna. Owszem, są sposoby gorsze i lepsze, patrząc z tej perspektywy. Nawet, kiedy już podjąłeś decyzję o samobójstwie, może złapać cię moment zawahania. Potocznie mówi się, że samobójstwo to tchórzostwo. Ludzie, którzy tak mówią częściowo mają rację. Na swój sposób jest to uciekanie od problemów, ponieważ rozwiązanie ich wydaje się trudne bądź nawet niemożliwe. Jednak samobójcy muszą mieć wiele odwagi, aby spełnić swoje zamiary. Ja żyję jeszcze m.in. dlatego, że jestem tchórzem. Za bardzo się bałam i za każdym razem robiłam to źle, tak, że dało się mnie odratować.
Przyjrzyjmy się teraz sposobom. Jeżeli chcesz szybkiej, łatwej i bezbolesnej śmierci na pewno musisz odrzucić powieszenie się. Sprawia to niewyobrażalny ból i może trwać nawet kilkadziesiąt minut. Podcięcie żył też nie wchodzi w grę z oczywistych powodów. W kulturze utrwaliło się przekonanie, że śmierć przez przedawkowanie jest bezbolesna, ale to nieprawda. Często sytuacja wygląda tak, że zanim umrzesz przez pewien czas masz migreny, wysoką gorączkę, wymiotujesz i boli cię brzuch. Z najpopularniejszych metod samobójczych prawdopodobnie najmniej bolesnym jest strzał w głowę lub przez usta. Oczywiście, aby tak było, trzeba to zrobić za pierwszym razem.
Pamiętaj, że nie zachęcam cię do samobójstwa. Wręcz przeciwnie. Powinieneś żyć. Na pewno jesteś wartościowy. Tylko nie myśl sobie, że mówię tak dlatego, że jeszcze cię nie znam. Mam bardzo ciekawą zdolność. Umiem w każdym człowieku znaleźć coś pozytywnego. Może poza sobą. Także pamiętaj. Jesteś ważny. Żyj dla siebie, dla rodziny, dla przyjaciół, dla mnie.
Jeżeli masz problem i rozważasz samobójstwo lub po prostu potrzebujesz rozmowy nie wahaj się dzwonić pod telefony zaufania. Na tej stronie znajdziesz te ogólnopolskie. Zawsze możesz też napisać do mnie maila na hermiona.granger.hog@gmail.com (nie pytaj o nazwę, tak jakoś wyszło). Postaram się pomóc. Pamiętaj zawsze będę, jeśli tego potrzebujesz.

sobota, 9 grudnia 2017

Wstęp (choć pewnie i tak nikt tu nie zajrzy)

Zwykły blog.... Taaaak. Nie będzie taki zwykły. Będzie to miejsce, gdzie poczytacie sobie historie z mojego życia, albo ludzi, których poznałam.
Czy miewasz tak, że nie możesz spojrzeć w lustro, bo czujesz obrzydzenie do własnej osoby? Czujesz się samotny? A może masz problemy rodzinne? Myśli samobójcze?
Jeśli odpowiedź na którekolwiek z tych pytań brzmiała "tak" to jest to miejsce dla ciebie. Będę tu poruszać tematy związane ze śmiercią, samoakceptacją czy też autodestrukcją. Nie będę się wypowiadać, jakbym wiedziała wszystko. Bo nie wiem. Mam tylko nadzieję, że będę w stanie pomóc. Albo wyjaśnić.
Będę czymś w rodzaju głosu swojego sumienia (stąd moja nazwa). Na razie życzę tylko wszystkim miłego dnia (choć i tak nikt tego nie przeczyta).